fbpx
Boom! StudiosRecenzje Komiksów

Coś zabija dzieciaki: tom 7

Pomimo ciągłego niebezpieczeństwa i polowania na Erikę Slaughter, dzieciaki wciąż mają w niej niezłomną obrończynię. Nasza bohaterka, choć sama staje się celem, nie zamierza poddać się bez walki. Finał tej części jej przygód to emocjonujący pojedynek, który mrozi krew w żyłach, a napięcie nie odpuszcza aż do ostatniej strony. Czy zatem komiks Coś zabija dzieciaki: tom 7 nadal trzyma poziom? Przekonacie się już za chwilę.

Atak Dwupostaciowca omal nie pozbawił Eriki Slaughter życia, jakby tego było mało, by ocalić Gabi i mieszkańców Udręki, ciągle musi mieć się na baczności przed morderczą Cutter. Rozdzielona z Dolly i kierująca się zrodzoną z rozpaczy wściekłością Cutter nie spocznie, póki nie wywrze srogiej pomsty… To jednak nie koniec koszmaru, bo przerażające monstrum, które przybrało postać Eriki – Dwupostaciowiec – ciągle pozostaje na wolności i nie ustaje w złowrogim pościgu.

Coś zabija dzieciaki: tom 7 – czy warto?

Erika staje przed największym wyzwaniem, walcząc zarówno z potworem, jak i ludźmi, którzy stali się jej wrogami. Autor komiksu James Tynion IV nie patyczkuje się z bohaterką, bezlitośnie rzucając ją w wir brutalnej konfrontacji, której konsekwencje są druzgocące. To zakończenie, które nie tylko zamyka wiele wątków z poprzednich tomów, ale również otwiera nowe, dając fanom wiele do rozważań. Co więcej, Tynion perfekcyjnie balansuje na cienkiej linii pomiędzy zakończeniem a kontynuacją – finał jest pełen emocji, ale wciąż zostawia przestrzeń na przyszłe historie. Świat, który stworzył, nie przestaje się rozwijać, a bohaterowie ewoluują w niespodziewanych kierunkach.

Coś zabija dzieciaki: tom 7

Największą siłą tego tomu jest jego zdolność do utrzymania napięcia. Każdy rozdział podkręca atmosferę, aż do spektakularnego finału. Jak wiadomo walka toczy się o wysoką stawkę, a czytelnik przez cały czas nie jest pewien, komu uda się przetrwać. Losy Eriki, Gabby, Charlotte Cutter i innych pozostają niejasne do samego końca. Tynion sprytnie manipuluje oczekiwaniami, zostawiając nas w niepewności aż do ostatniej strony. Przez co czytelnik nie ma chwili na oddech i brnie w tę opowieść z każdą kolejną stroną. Oczywiście z wypiekami na twarzy.

Czy to finał Coś zabija dzieciaki?

Co do warstwy wizualnej – nie ma co ukrywać, ale najnowszy tom zachwyca. Rysownik wykonał kawał doskonałej roboty, serwując nam kadry pełne dynamiki i emocji. Plansze są intensywne, a akcja płynie z niezwykłą siłą. Mimika postaci i ich mowa ciała są tak sugestywne, że niemal czuć emocje, które nimi targają. Dobrze dobrana kolorystyka – od intensywnych barw po subtelne, stonowane tony – perfekcyjnie oddaje klimat opowieści, tworząc wizualną ucztę.

Finał tego tomu to triumf nie tylko fabularny, ale i graficzny. Tynion udowodnił, że potrafi stworzyć satysfakcjonujące zakończenie, które jednocześnie nie zamyka drzwi do kolejnych przygód. To historia, która wciąga, angażuje i zostawia czytelnika z nieodpartą chęcią na więcej. To jest ten niedosyt, który pozostaje przez długi czas. Jeśli ktoś do tej pory śledził przygody Eriki, na pewno nie będzie rozczarowany. Ja na pewno nie byłem – wręcz przeciwnie, z niecierpliwością czekam na to, co przyniesie przyszłość.

Ocena: 9/10

Coś zabija dzieciaki: tom 7 okładka
  • Tytuł: Coś zabija dzieciaki: tom 7
  • Scenariusz: James Tynion IV
  • Rysunki: Werther Dell’Edera
  • Tłumaczenie: Paweł Bulski
  • Wydawnictwo: Non Stop Comics
  • Data wydania: 24.07.2024 r.
  • Liczba stron: 144
  • Cena: 69,90 zł