Emerytura gangstera czyli recenzja Torpedo 1972
Torpedo – legendarny gangster powraca. Może nie jest już tak szybki jak za dawnych lat, ale to nie oznacza, że jest mniej niebezpieczny. Tacy jak on nie udają się na emeryturę, ponieważ ona też się ich boi. Starość jest przereklamowana. Jak wygląda Torpedo po trzydziestu latach? Czy dalej tli się w nim gangsterska ikra pomimo czasu jaki upłynął?
Wydawnictwo Non Stop Comics wydało swojego pierwszego kolosa. Ba i to jakiego! Chodzi oczywiście o Torpedo, a w zasadzie Torpedo 1936. Wszystkie jego przygody w jednym pięknym i piekielnie ciężkim tomie. Zdecydowanie wartym uwagi. Przy tej okazji nie mogło zabraknąć czegoś ekstra. A mianowicie krótkiego uzupełnienia, a w zasadzie dodatkowego komiksu o starości głównego bohatera. Mowa tu oczywiście o recenzowanym komiksie Torpedo 1972. Czy jest to dalej tak dobra historia jak poprzednio? Czy raczej odcinanie kuponów od dawnego sukcesu? Przekonacie się już niebawem!
30 lat minęło jak jeden dzień!
Czasy świetności Torpedo minęły. Obecnie jest już tylko starym dziwakiem z chorobą parkinsona. Wiedzie nędzne życie w tanim zrujnowanym mieszkaniu razem ze swoim pomagierem. Ta jałowa wegetacje jest nagle przerwana przez młodego dziennikarza. Ten zafascynowany dawnym życiem Torpedo planuje artykuł dzięki któremu wzbije się ponad obecne stanowisko zwykłego pismaka. Akcja komiksu rozgrywa się ponad trzydzieści lat od zakończenia poprzedniego cyklu.
Za scenariusz odpowiada wciąż Enrigue Sanchez Abuli. Jednak powrót do swojego poniekąd sztandarowego bohatera nie wyszedł mu najlepiej. O ile przedstawienie Torpedo w nowej sytuacji – starości wypada naprawdę dobrze, to już sama historia jest niestety błaha i nie zapada w pamięci. Jeżeli ktoś czytał główny cykl to dostanie świetne zróżnicowanie głównego bohatera. Teraz mamy do czynienia z tetryczałym gangsterem o szorstkim charakterze. Sam w sobie, jego zachowanie, działania oraz motywy są dobrze napisane, jednak kuleje wspomniana wcześniej historia. Tak naprawdę można powiedzieć, że nic się w niej specjalnego nie dzieje. Ot młody dziennikarz wpada na pomysł dobrej historii i próbuje na tym zarobić. Niestety trafia na szorstki kamień w postaci Torpedo. No i tyle. Owszem jest nawet sporo ciekawych dialogów, czy odzywek jednak to już nie to samo.
Kiedy czytałem poprzednie przygody Torpedo przypominał mi się oczywiście Ojciec Chrzestny. Tu pomimo świetnie wplecionego motywu właśnie tego filmu nie ma tego czegoś co było. Oczywiście poprzednio też trafiały się słabsze opowieści jednak tu nie wywiera ona zupełnie żadnych emocji. Niestety już po kilku stronach tak naprawdę nie interesuje nas jak to się wszystko skończy. Na plus jest zdecydowanie wspomniany wcześniej Torpedo i jego pomagier. To zestawienie wypada bardzo interesująco, zwłaszcza w nowych czasach. Pomysł na gangstera z parkinsonem również uważam za bardzo dobry.
Kolor czy czerń?
W poprzednim cyklu rysunkami zajmował się Jordi Barnet. Muszę przyznać, że było naprawdę nieźle. Jednak kiedy zobaczyłem nazwisko Eduardo Risso ta wiadomość mnie ucieszyła. Przecież to autor 100 naboi. No i doszło do starcia tytanów, z którego ciężko jest wybrać zwycięzcę. Argentyńczyk Risso świetnie odnajduje się w gangsterskich klimatach. W genialny sposób przedstawia sugestywne oblicza bohaterów, w tym twardy charakter Torpedo. Momentami balansuje na granicy karykatury tworząc przysłowiowych typów spod ciemnej gwiazdy. Wiadomo, że oprócz bohaterów ważne są lokacje, a tu Eduardo Risso pokazuje klasę. Nowy York w jego wykonaniu to miasto neonów, drapaczy chmur, afiszy i tanich kamienic. Intelektualiście mieszają się z najniższym marginesem społecznym.
Tak samo jak w przypadku wspomnianych wcześniej przygód Torpedo za wydanie w naszym kraju odpowiada Non Stop Comics. Pewnie zaczynam się już powtarzać, jednak to wydawnictwo dba o każdy szczegół swojego tytułu. Zarówno pod względem wizualnym – twarda okładka, pełen kolor. Lecz również od strony tłumaczeniowej, gdyż niejednokrotnie zwroty czy żarty z innego języka nie przekładają się na nasz. Tu się o to nie ma co martwić gdyż Non Stop Comics dba o czytelnika niczym prywatna klinika medyczna. Jeżeli jednak chodzi o sam komiks, to świetne uzupełnienie całej opowieści. Fani Torpedo nie będą zawiedzenie, potraktują to również jako ciekawostkę. Osoby nie znające bohatera raczej nie będą zadowolone. Dla nich polecam inne tytuły z bogatej oferty Non Stop Comics!
Ocena: 5/10