Star Wars tom 7: Mroczne Droidy
Saga o Mrocznych droidach trwa w najlepsze przeplatając się z wydarzeniami we wszystkich seriach komiksowych Gwiezdnych Wojen. Tym bardziej nie mogły one ominąć głównego tytułu z odległej galaktyki. Plaga się rozprzestrzenia z zawrotnym tempie, a kolejna ofiara to Lobot. Lando Calrissian nie zostawi swojego przyjaciela i zrobi wszystko, aby mu pomóc. Tak więc czas, aby spojrzeć na komiks Star Wars tom 7: Mroczne Droidy.
Z Lobotem dzieje się coś bardzo złego, przez co Rebelia mierzy się ogromnym ryzykiem! Lando Calrissian zrobi wszystko, aby ocalić swojego przyjaciela, nawet jeśli będzie to oznaczać zdradę rebelianckich sojuszników. Wybawienie znajduje się w pałacu Jabby Hutta na Tatooine – ale tam czeka też Plaga droidów! Czy Lando wytrwa dość długo, żeby znaleźć to, czego szuka, czy Plaga zniweczy jakiekolwiek szanse na wyleczenie Lobota? Jako że w pałacu aż roi się od złych żądnych krwi droidów, nadzieja może niebawem przepaść. A kiedy zdesperowany Lando zwróci się o pomoc do Rebeliantów, czy uda mu się ich przekonać, że nie jest zdrajcą?
Star Wars tom 7: Mroczne Droidy – czy warto?
Za sterami historii zasiada Charles Soule, który stara się połączyć wydarzenia crossovera Mroczne Droidy ze swoim własnym tytułem. Do tego wszystkiego zbliżamy się coraz bardziej do wydarzeń z filmu Powrót Jedi. I tak jak już wspomniałem wcześniej Lobot staje się zagrożeniem. Zagrożeniem dla Rebelii tak jak wszystkie droidy przejęte przez Plagę. Charles Soul postanowił wykorzystać motyw droidów i połączyć go z przyjaźnią. Tym sposobem dostajemy retrospekcje z przygód Lobot i Lando oraz teraźniejszy motyw z Mrocznymi Droidami w tle. I niestety ten miks okazuje się ubogi. W poprzednim tome Charles Soule całkiem nieźle poradził sobie z uwolnieniem głównych bohaterów z Bezprzestrzeni i wysłanie Luke’a Skywalkera w podróż. Teraz dostajemy interesujące retrospekcje, i dość średnią teraźniejszość. Tym bardziej że jest ona mocno rwana jak to bywa w crossoverach.
Retrospekcje ukazują nam różnego rodzaju perypetie Calrissiana i Lobota. Niejednokrotnie ten drugi podważa decyzje swojego przyjaciele i jest troszeczkę jego moralnym kompasem. Wszystkie ich decyzje pasują charakterologicznie i świetnie się to czyta. Niestety te w teraźniejszości są to kalki Mrocznych Droidów lub też kierunek do rychłego zakończenia serii. Tak, seria Star Wars chyli się ku końcowi, ponieważ ostatni zeszyt z tego tomu już nawiązuje do Pałacu Jabby. I właśnie wizyta Lando w owej lokacji jest bardzo na siłę. Odniosłem wrażenie, że Charle Soule musiał odhaczyć checkliste i dokładnie to wykonał.
Lando i Lobot – czyli przyjacielski duet
Choć Madibek Musabekov nie jest w gronie najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich rysowników, jego prace wyróżniają się przyjemną dla oka dynamiką i starannością. Tła, często pełne detali, tworzą bogate i wiarygodne scenerie. Rachelle Rosenberg, jako kolorystka, idealnie podkreśla emocje i atmosferę każdego fragmentu. Jej praca harmonijnie współgra z rysunkami Musabekova, tworząc duet, który świetnie się uzupełnia. Na uwagę zasługuje także jedna z okładek jej autorstwa – jej jakość jest tak wysoka, że z przyjemnością zobaczyłbym Rosenberg jako główną ilustratorkę którejś z przyszłych gwiezdnowojennych historii.
Charles Soule tym razem stworzył historię pełną kontrastów. Z jednej strony mamy udaną opowieść o relacji Lando i Lobota, a z drugiej wątek Mrocznych Droidów oraz wprowadzenie do Powrotu Jedi wypadają dość nijako. Czy warto sięgnąć po ten tom? Tak, choć jeśli macie ochotę na bardziej wciągające historie, na rynku znajdziecie sporo innych świetnych gwiezdnowojennych komiksów od wydawnictwa Egmontu. Ich liczba stale rośnie, więc z pewnością znajdziecie coś dla siebie!
Ocena: 7/10
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
- Tytuł: Star Wars tom 7: Mroczne Droidy
- Scenariusz: Charles Soul
- Rysunki: Madibek Musabekov
- Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
- Wydawnictwo: Egmont
- Data wydania: 04.12.2024
- Liczba stron: 120
- Cena: 49,99 zł