fbpx
Recenzje Komiksów

Venom

Wielka Kolekcja Komiksów Marvela cieszy się bardzo dużą popularnością w naszym kraju. Dlatego udało się przedłużyć serie o kolejne numery. I tak dzięki temu w nasze ręce trafia sześćdziesiąty trzeci tom zatytułowany Venom. Kultowy złoczyńca z uniwersum Spider-Mana, którego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Tym razem jednak w nowej odsłonie, która może zdziwić czytelników.

Weteran wojskowy Eugene „Flash” Thompson dla swojego kraju poświęcił wszystko. Podczas jednej z misji zachował się jak bohater i został ciężko ranny, co zmusiło lekarzy do amputacji obu nóg. Teraz otrzymuje on drugą szanse. Bierze on udział w tajnym eksperymencie o nazwie „Operacja Venom”. Połączono go z pozaziemskim symbiontem, który niegdyś należał do Spider-Mana oraz był zarazem jednym z jego najgorszych wrogów. Dzięki połączeniu otrzymał on nowe zdolności i umiejętności, które pragnie wykorzystać w dobrym celu. Jednak jedynie siła woli Thompsona może utrzymać kosmicznego potwora w ryzach i nie wypuścić krwiożerczej bestii na wolność.

Venom, a raczej Agent Venom bo tak powinien brzmieć tytuł tej serii komiksowej to świetne założenie, które niestety nie zostało dobrze przedstawione w pierwszych komiksach. Głównym bohaterem jest Eugene „Flash” Thompson, czyli szkolny prześladowca Parkera, a w dorosłym życiu najlepszy przyjaciel i prezes fanklubu Spider-Mana. Jest on przykuty do wózka inwalidzkiego i właśnie wychodzi z nałogu alkoholowego, dlatego stał się doskonałym kandydatem na nosiciela symbionta. Wewnętrzne zmagania z uzależnieniem, depresją i zobowiązaniami rodzinnymi doskonale współgrały z pomysłem jaki autor Rick Remender chciał przedstawić w swojej wizji.

Ciągła walka pomiędzy nosicielem a Venomem to doskonały pomysł, jednak nie przekonuje.

Owszem Thompson ma 48 godziny na każdą ze swoich misji, bierze środki uspokajające aby panować nad symbiontem ale nie odczuwamy tego co planował autor. Mieliśmy otrzymać komiks w stylu agenta 007 w świecie Marvela, więc apetyt był duży. Niestety tak naprawdę brak tu agenta.

Venom działa po jasnej stronie mocy, walczy ze swoim wewnętrznym demonem. Niestety ale to już w komiksach było. Przypomina to trochę zmagania Bannera z Hulkiem, bestia i profesor, tu mamy bestie i weterana. Inne profesje ale wewnętrzna walka jest ta sama. Oczywiście nie było by Venoma bez Spidera, tak więc i ten znany bohater musiał się pojawić, i trzeba przyznać, że ten wątek był jednym z lepszych w całej opowieści. Na dobrym poziomie jest również narracja, która jest poprowadzona z strony Flasha Thompsona, jednak nie ratuje to fabularnie komiksu.

Za rysunki w tej opowieści w głównej mierze odpowiada Tony Moore i trzeba przyznać że jest to interesujący rysownik.

Jego prace to głównie okładki różnych komiksów i w tym tak naprawdę się specjalizował. W tej opowieści świetnie wykorzystał swój styl pełny czarnego humoru, który znakomicie wpasował się w koszmarnie zakręcony świat Venoma. Nie boi się tworzyć kadrów pełnych mrocznych kolorów i ciemnego otoczenia. Każdy z jego rysunków jest bardzo naturalny pod względem dynamiki i bardzo rzeczywisty. Równie dobrze można by było wykorzystać te prace do stworzenia filmu.

Pierwsze pięć zeszytów cyklu Venom niestety rozczarowują. Poza pomysłem nic tutaj nie ma. Cała opowieść jest ratowana jedynie poprzez rysunki, ale nawet najlepsze prace nie uratują słabego scenariusza. Czuję się bardzo oszukany tą nową wizją na kultowego poniekąd Venoma. Owszem, można go przeciągnąć na stronę dobra, ale ta próba jest nieudolna. Konflikt z nosicielem jest interesujący, ale nudzi się po dwóch zeszytach. Okazuje się, że nieprzekraczalne 48 godzin nic nie znaczą, tak samo jak ładunek wybuchowy, który ma w razie czego zabić nosiciela i symbionta. Zdecydowanie komiks nie jest godny polecenia, chyba że ktoś planuje mieć szerszy obraz tego bohatera przed czytanie Spider Island.

Ocena: 4/10

Dodaj komentarz