Lucky Luke Klondike tom 65
Tym razem przyszedł czas na recenzje kolejnego albumu z przygodami samotnego kowboja. Lucky Luke Klondike to 65 tom, który jest zarazem jednym z ostatnich autorstwa Morrisa. I zdecydowanie czuć tu brak Rene Goscinnego. Opowieść ma w sobie potencjał, bo Klondike to miejsce, które znane jest w historii z obecności złota. Jak to jest wykorzystane w komiksie? Przekonacie się już za chwilę.
Lucky Luke, kowboj znany z tego, że strzela szybciej od własnego cienia wyrusza na kolejną przygodę. Waldo Badmington – angielski dżentelmen znany z albumu Żółtodziób prosi o pomoc w odnalezieniu swojego lokaja. Zaginął on podczas gorączki złota nad rzeką Klondike. Czas zatem wyruszyć na kraniec Kanady. Jednak nie będzie tak łatwo, czeka ich mordercza przeprawa przez góry i śniegi. Po dotarciu na miejsce okazuje się, ze cały region, w którym wydobywane jest złoto jest w rękach groźnego bandyty. Oczywiście po kamerdynerze nie ma ani śladu. Tym razem Lucky Luke i Waldo muszą rozwiązać kryminalną zagadkę niczym Sherlock Holmes i Doktor Watson!
Czy warto czytać Lukcy Luke Klondike?
Muszę przyznać, że zawsze z dystansem podchodzę do komiksów z cyklu Lucky Luke, w których nie widzę jako autorów Rene Goscinnego i Morrisa. Niestety 65 tom Klondike powstał już po śmierci tego pierwszego. Tym razem za scenariusz odpowiadają Yann, Jean Léturgie, znani już na polskim rynku komiksowym. To co chyba najbardziej rzuca się w oczy to historia jest mniej zabawna. Umieszczony jest tu całkiem spory rys historyczny i odniesienia do prawdziwych osób i wydarzeń. Owszem jest to dobre, jednak w przypadku starszych tomów nie było tego tak dużo. Na plus jest zdecydowanie wykorzystanie Waldo Badmingtona, który nadal jest dżentelmenem w każdej sytuacji. Nawet tej najmniej pozytywnej. Dodatkowo świetny jest również przedstawiciel kanadyjskiej królewskiej policji konnej. Przypomina on treszczeczkę inspektora z serialu Allo, allo.
To, co wyróżnia ten komiks to oczywiście ziarno prawdy, które się w nim znajduje. W tym przypadku jest to gangster Soapy Smith, który jest niejako głównym przeciwnikiem w tym tomie. Również jego oszustwo z telegrafem jest oparte na faktach. Podobno do dziś na granicy Alaski z Jukonem opowiada się o tym przekręcie. I właśnie dla takich informacji warto też sięgać po komiksy z samotnym kowbojem. Trzeba pamiętać, że Lucky Luke to nie tylko bracia Daltonowie. To również taki historie jak Klondike.
Czy warto sięgać po ten komiks?
Wydawnictwo Egmont przyzwyczaiło nas już do tego, że w jednym miesięcy mamy dwa albumy o przygodach samotnego kowboja. Jeden z nich jest zupełnie nowy jak ten recenzowany, a drugi to reedycja jak Lucky Luke Na tropie Daltonów. Jest to niewątpliwie dobra droga, bo część osób uzupełni kolekcje, a inni mają możliwość poznania Lucky Lukea zupełnie od początku. W przypadku tych nowszych opowieści mam jednak mieszane uczucia. Lucky Luke Klondike to dobry komiks. Nie jest on jednak tak samo dobry jak te ze scenariuszem Rene Goscinnego. Dlatego też jest to wg mnie trochę loteria. Niby scenarzyści dobrzy, bo z doświadczeniem, a jednak czegoś w tym komiksie brakuje. Jest on po prostu poprawny. A może to po prostu mnie ominęła gorączka złota!
Ocena: 7/10
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
- Tytuł: Lucky Luke Klondike Tom 65
- Scenariusz: Yann, Jean Léturgie
- Rysunki: Morris
- Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
- Wydawnictwo: Egmont
- Data wydania: 15.04.2020 r.
- Liczba stron: 48
- Cena: 24,99 zł
Nigdy nie byłam super czytelnikiem komiksów, ale może powinnam zacząć? 🙂
Lucky Luke to klasyk,który pamiętam z dzieciństwa. Z tego powodu chętnie bym po niego sięgnął.
W dzieciństwie zaczytywałam sie komiksem o Bolku i Lolku… Teraz wolę książki fabularne.