Ptyś i Bill czyli niesforny chłopiec i jego pies
Komiksy są SUPER! pod takim hasłem pojawiła się nowa seria wydawnicza od Egmontu. Komiksy skierowane do młodszego czytelnika z zabawnymi, świetnie narysowanymi i mądrymi Opowieściami. W jej skład wchodzą takie pozycje jak Lou, Studio Tańca, Ernest i Rebeca oraz właśnie recenzowany Ptyś i Bill! Czy to dobry wybór i pomysł na skierowanie komiksów w stronę nowego pokolenia? Czy dorośli też będą się dobrze bawić przy tym komiksie? Przekonacie się czytając poniższą recenzję!
Ptyś i Bill to przepełniona humorem i gagami opowieść dla małych i dużych. Ptyś chodzi do podstawówki, nie przepada jak to bywa w tym wieku za szkołą i warzywami. Uwielbia za to wygłupy i dobrze się bawić. Jego najlepszym przyjacielem jest Bill czyli wierny pies. Dla tej dwójki przygotowanie zwykłego obiadu to wspaniała przygoda i szansa na wygłupy. Przez to bardzo, ale to bardzo często wpadają w tarapaty. Śnieżne forty, ukrywanie kości i denerwowanie rodziców są w ich świecie na porządku dziennym. Nie zapominajmy również o Karolinie, obrażalskiej żółwicy o wielkim sercu. Dla Ptysia i Billa przygodą może być wszystko.
Fenomenalny frankobelgijski hit trafia nareszcie na nasze komiksowe półki za sprawą wydawnictwa Egmont. Ptyś i Bill to propozycja dla nieco młodszego czytelnika, która ma już swoje lata bo jest wydawana od 1959 roku. Obecnie ma już na swoim koncie trzydzieści osiem albumów komiksowych, trzy seriale, kilka gier i dwa filmy kinowe. Dlaczego więc tka późno trafia do naszego kraju? Cóż ciężko powiedzieć, bo czytając komiks z synem świetnie się bawiłem. Może nie jest to humor na miarę Garfielda, którego uwielbiam i pamiętam jak za dzieciaka wycinałem paski z gazety, aby mieć ich jak najwięcej. Ale jest dobrze. Przeważnie, każda z opowieści zamknięta jest na jednej stronie, dlatego czytanie można przerwać w dowolnym momencie. Rodzice wiedzą jak ciężko czasami z koncentracją u milusińskich.
Ptyś i Bill to komiks nie tylko dla najmłodszych. Dorośli również będą się przy nim świetnie bawić.
Twórcą komiksu Ptyś i Bill jest Jean Roba, który tworzył ich przygody nieprzerwanie do 2003 roku. Jean Roba należy do legendarnych belgijskich twórców i kojarzy się przede wszystkim z przygodami Sprycjana i Fantazjusza. Jak to zwykle bywa namaścił on swojego następce, którym jest rysownik i jego asystent przy tej serii Laurent Verron. W późniejszych latach współpracował on z nowymi scenarzystami ale zawsze to on zajmował się rysunkami. Zarówno w pierwszym jak i drugim tomie wydanym przez Egmont mamy po trzy albumy. Tom 1 Ptyś i Bill Do Ataku (albumy 32, 33, 34), tom 2 Ptyś i Bill Śmiech to Zdrowie (albumy 26, 27, 28). Który z nich jest lepszy? To jest bardzo trudne pytanie ponieważ w każdym z nich są genialne i bardzo słabe historie wesołych zgrywusów.
Nierozłączny duet Ptyś i Bill to bardzo dobra alternatywa na naukę czytania. Jest to wykorzystywane we francuskich szkołach podstawowych. Tak jak już wspomniałem, większość historii zamyka się na jednej planszy i zawiera zabawną puentę. Czasami jednak trafiamy na opowieści skierowane do francusko-belgijskiego odbiorcy. Nie są one aż tak zabawne, bo jak wiadomo francuski humor jest dość specyficzny. To co bawi starszego czytelnika to sytuacje, które spotykamy każdego dnia. Nie spotkamy tu głębszej treści lub ważnych przekazów z motywem przewodnim. Komiks ma bawić i to właśnie robi. Doprowadza niejednokrotnie czytelnika do skurczów brzucha i łez.
Jeżeli chodzi o wydanie komiksu, to Egmont stara się w swoich komiksach trzymać pewien standard. Nie ważne czy jest to Ptyś i Bill, Batman czy też Thor. Komiks dostajemy w lakierowanej okładce ze skrzydełkami. Na nich znajdują się informacje o autorach oraz okładki z zapowiedzią kolejnych tomów. Pomysł na nową linie wydawniczą dla młodszego czytelnika to strzał w dziesiątkę. Komiksy są SUPER, my o tym wiemy, jednak Ptyś i Bill nie jest liderem w tym zestawieniu. Jest to dobry komiks na wspólne czytanie czy pierwsze obcowanie z komiksem. Jednak humorystycznie daleko mu do Garfielda czy Fistaszków. Niemniej jestem zadowolony, że w taki sposób mogę dzielić się moją pasją z moim synem.
Ocena: 7/10
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Sama jakoś za komiksami nie przepadam , ale mojemu synkowi te propozycje mogłyby przypaść do gustu 🙂
Sama jakoś za komiksami nie przepadam , ale mojemu synkowi te propozycje mogłyby przypaść do gustu 🙂
Lubię taką kreskę w komiksach 🙂 Jako dziecko uwielbiałam komiksy. Dziś już bardzo rzadko po nie sięgam…
Uwielbiam komiksy, ale ta pozycja jest dla zdecydowanie młodszych czytelników niż ja. 🙂
Gdy byłam mała, przynajmniej raz w tygodniu odwiedzałam osiedlową bibliotekę. Była wielkości mojego mieszkania, naprawdę nieduża, ale pełna książek. Z podziałem na dorosłych i dzieci. W dziale dla dzieci była taka jedna półka tuż przy podłodze, gdzie na około 40cm szerokości nie stały żadne książki równo przystawione do brzegu. Leżały tam komiksy. Jeden na drugim, najczęściej rozwalone tak, jak zostawił je ktoś wcześniej w nich buszujący. Często tam zaglądałam. Nie było ich dużo, ale ten stosik był moją jedyną wtedy możliwością poznania przygód Asterixa & Obelixa czy Kajko & Kokosza 🙂 Zawsze zaczynałam od układania ich tytułami, przy okazji wybierając dla siebie coś, czego jeszcze nie czytałam.
Do dziś uwielbiam taki sposób przedstawienia opowieści. Taki rysunkowy 🙂 Nie każda historia do mnie przemawia. U znajomej na półce widnieje cała seria Thorgala i choć od 8 lat na nią patrzę przy okazji każdej wizyty na kawę, to nie mam ochoty jej czytać. W zeszłym roku kupiłam mamie nowe wydanie Tytusa. Sama przeczytałam, a później dałam jej na urodziny. Ciekawy pomysł? A jaki trafiony! 😀
Pozdrawiam!
Lubię taką kreskę w komiksach 🙂 Jako dziecko uwielbiałam komiksy. Dziś już bardzo rzadko po nie sięgam…
Uwielbiam komiksy, ale ta pozycja jest dla zdecydowanie młodszych czytelników niż ja. 🙂
Gdy byłam mała, przynajmniej raz w tygodniu odwiedzałam osiedlową bibliotekę. Była wielkości mojego mieszkania, naprawdę nieduża, ale pełna książek. Z podziałem na dorosłych i dzieci. W dziale dla dzieci była taka jedna półka tuż przy podłodze, gdzie na około 40cm szerokości nie stały żadne książki równo przystawione do brzegu. Leżały tam komiksy. Jeden na drugim, najczęściej rozwalone tak, jak zostawił je ktoś wcześniej w nich buszujący. Często tam zaglądałam. Nie było ich dużo, ale ten stosik był moją jedyną wtedy możliwością poznania przygód Asterixa & Obelixa czy Kajko & Kokosza 🙂 Zawsze zaczynałam od układania ich tytułami, przy okazji wybierając dla siebie coś, czego jeszcze nie czytałam.
Do dziś uwielbiam taki sposób przedstawienia opowieści. Taki rysunkowy 🙂 Nie każda historia do mnie przemawia. U znajomej na półce widnieje cała seria Thorgala i choć od 8 lat na nią patrzę przy okazji każdej wizyty na kawę, to nie mam ochoty jej czytać. W zeszłym roku kupiłam mamie nowe wydanie Tytusa. Sama przeczytałam, a później dałam jej na urodziny. Ciekawy pomysł? A jaki trafiony! 😀
Pozdrawiam!
Zapomniałam, ze istnieje jeszcze coś takiego jak komiks 😉 Aż chciałabym do tego wrócić!
Zapomniałam, ze istnieje jeszcze coś takiego jak komiks 😉 Aż chciałabym do tego wrócić!
Uwielbiam komiksy 😀 Może recenzja komiksu Rick & Morty?
Ps.: Świetny szablon 😉
Uwielbiam komiksy 😀 Może recenzja komiksu Rick & Morty?
Ps.: Świetny szablon 😉
Piesek wygląda nieco jak Clifford <3 Ciekawe czy też tak urośnie 🙂
Kojarzę ten komiks z dzieciństwa. Teraz mi coś świta.
Piesek wygląda nieco jak Clifford <3 Ciekawe czy też tak urośnie 🙂
Kojarzę ten komiks z dzieciństwa. Teraz mi coś świta.
Pingback: Komiksy dla dzieci - top 5 komiksów dla najmłodszych - Czytaj Komiksy